Ciekawostki

Pisarze i ich dziwaczne nawyki!

Na podstawie: Mason Currey - Codzienne Rytuały jak pracują wielkie umysły

Pisarze i ich dziwactwa!

Zastanawiasz się czy to, że piszesz wyłącznie w czerwonych kalesonach jest dziwne? A może, żeby rozbudzić w sobie wenę stajesz na głowie lub liżesz sobie pięty?

Hmm… brzmi to niepokojąco. Na szczęście pisarze, autorzy i w ogóle artyści z natury są dziwakami, więc nie musisz czuć się odosobniony czy odosobniona w swoich dziwactwach.

Jakiś czas temu przeczytałem książkę Mason Currey – Codzienne Rytuały jak pracują wielkie umysły od Wydawnictwa W.A.B. i muszę przyznać – książka przypadła mi do gustu i pozwoliła spojrzeć na moje dziwactwa z pewnym dystansem oraz ulgą. Okazało się bowiem, że nie jestem w sumie taki dziwny. No, bo niby co strasznego jest w tym, że piszę w samochodzie przy kilkustopniowym mrozie… w porównaniu z tym, jakie inni odprawiają nawyki (sławni pisarze), aby wzbudzić w sobie wenę.

Od razu uprzedzę, że niektórzy może już mieli okazję przeczytać ten krótki artykuł, ponieważ opublikowałem go niespełna półtora roku temu na facebooku mojego alter ego. Jednak zasięg wtedy był niewielki, a temat wydaje mi się wciąż aktualny, więc w nieco ulepszonej i uzupełnionej formię zamieszczam go tutaj jeszcze raz.

To do dzieła!

Chcesz dowiedzieć się jakie zwyczaje mieli niektórzy pisarze?

Proszę bardzo. Poniżej zamieszczam kilka przykładów z książki wziętych.

Thomas Wolfe

Podczas pisania pieścił swoje genitalia, dzięki czemu zwiększał swoją kreatywność. Przyznać muszę, że dotąd nie testowałem tej metody na wzbudzenie kreatywności, ale wydaje się mieć w sobie ukryty potencjał.

Patricia Highsmith

Siadała na brzegu łóżka wśród papierosów, popielniczek, zapałek, kawy, pączków i przyjmowała pozycję płodową, żeby zacząć pisać. To również brzmi ciekawie. Czy ktoś już to testował?

Soren Kierkegaard

Pracował rano, potem spacerował i przepełniony nowymi pomysłami rzucał się do pisania natychmiast po powrocie do domu. Tworzył wtedy na stojąco w kapeluszu i z laską lub parasolem w ręku. Z mojego doświadczenia wiem, że pisanie na stojąco, jest całkiem dobre, a ból nóg nie pozwala na dłuższą metę zająć się przeglądaniem facebooku czy innym marnowaniem czasu.

Jest to zresztą jedna z metod ulepszenia swojego systemu pracy, którą proponuje Damian Redmer z bloga Rozwojowiec.pl

Wolter

Pracował w łóżku, dyktując nowe prace jednemu ze swoich sekretarzy (a więc nie pisał ich. Oczywiście osobiście uważam dyktowanie jak równoprawną formę tworzenia, ale z tego co wiem nie zawsze jest to postrzegane tak samo). Odżywiał się kawą i czekoladą. Potem jeździł sprawdzić majątek i znowu dyktował. Łącznie pracował około 18-20 godzin dziennie.

Nawet Remigiusz Mróz nie ma przy nim szans.

Anthony Trollope

Pisał codziennie (przed pracą jako urzędnik pocztowy) od piątej trzydzieści do śniadania. Płacił dodatkowe pięć funtów szambelanowi, żeby bezlitośnie go budził. I tak przez 30 lat. Ciekawe, jak wielu pisarz ma taką wytrwałość?

Jane Austen

„Narażona na przeszkadzanie” pisała w salonie na serwetkach lub małych karteczkach. Po co? By mogła ukryć, że pisze, gdyby ktoś się zbliżał. Z tego samego powodu nigdy nie naprawiła skrzypiących drzwi do salonu. Taki wczesny alarm.

W czasach kiedy tworzyła zawód pisarki nie był postrzegany jako godny damy.

Gertrude Stein

Lubiła patrzeć na krowy i skały w przerwach od pisania. Dlatego często wsiadała do Forda, jechała w góry, zatrzymywała się w miejscu z dobrym widokiem na krowy, wyjmowała składane krzesełko i siadała na nim z notesem i ołówkiem w dłoniach, a Pani Toklas (jej towarzyszka) przesuwała krowę w jej pole widzenia. Jeśli krowa nie odpowiadał nastrojowi, jechali do kolejnej krowy. Przy odpowiedniej krowie potrafiła pisać nawet 15 minut.

Ernest Hemingway

Wstawał razem ze słońcem i od razu zabierał się do pisania, na stojąco. Tworzył najpierw ołówkiem na papierze ukośnie ułożonym na blacie, a potem przepisywał wszystko na maszynie do pisania. Nawet kilkanaście razy.

Henry Miller

Początkowo pisał od północy do świtu, ale potem odkrył że jest rannym ptaszkiem i pisał od śniadania do obiadu.

Jak widać odkrywanie swoich zwyczajów nie jest takie oczywiste. Czasem można spędzić sporo czasu na „efektywnej” pracy, by odkryć, że to dopiero wstęp do indywidualnej efektywności.

F. Scott Fitzgerald

Pisał w wojsku, w tak zwanym międzyczasie. (Czy Ty też uważasz, że „międzyczas” jest idealnym odcinkiem w czasoprzestrzeni na pracę?) Początkowo na wieczornych wykładach, potem (gdy został przyłapany) w weekendy w klubie oficerskim. W sobotę od 13 do północy i w niedzielę od 6 rano do osiemnastej. Tak pisaną powieść skończył w trzy miesiące.

Arthur Miller

Jego rutyna wyglądała następująco. Pisał rano w pracowni, a potem darł to na kawałki. Ale czasem coś mu wychodziło, jak sam twierdził.

Tom Stoppard

Musiał się bać, żeby pisać. Cierpiał na chroniczną dezorganizację i prokrastynację. Kiedy już odpowiednio bardzo się bał (na przykład z powodu braku pieniędzy na opłacenie rachunków) siedział całe noce pisząc i paląc.

Haruki Murakami

Gdy pisze robi to od 4 rano przez 5-6 godzin.

Francine Prose

Jak sama powiedziała: Pisze, kiedy może. Przez parę dni, tydzień, miesiąc. Często na wsi na komputerze bez internetu. Hardkorowo!

Nicholson Baker

Każdą książkę tworzy z nowym rytuałem. Jak wyglądają takie rytuały? Na przykład: od dzisiaj piszę w japonkach, na ganku z tyłu domu od 16.
Pierwsza książka powstała w biurze podczas przerw na lunch. Kolejną jadąc do biura nagrywał na dyktafon.
Jeden z kolejnych rytuałów kazał mu wstawać o 3.30, ale nie zadziałał, więc zmienił czas na 4.30. Potem pisał, pił kawę i znowu kładł się spać, żeby od 8 móc wycisnąć drugi poranek tego samego dnia.
Potrzebował pracy na etat, aby się zmusić do pisania.

Samuel Johnson

Siadał do pisania dopiero po drugiej w nocy przy świecach, kiedy reszta Londynu spała, by nie kusiły go liczne atrakcje miasta.

James Boswell

Długo leniuchował w łóżku (miał problemy z porannym wstawaniem). Rozważał nawet stworzenie mechanizmu, który by go podnosił do pozycji pionowej, po pociągnięciu za sznureczek. (Czy to nie szczyt niechęci do zabierania się za pracę?)

Marcel Proust

Wybierał towarzyską izolację. Spędzał niemalże cały czas w wyłożonej korkiem sypialni paryskiego apartamentu. Spał za dnia, pracował w nocy, wychodził tylko by zgromadzić niezbędne do powieści fakty. Podobno przez wiele lat żywił się tylko dwoma rogalikami i dwiema kawami dziennie. Podobno, bo potem odkryto, że dopuszczał się podjadania (Drań jeden!).

Naturalnie to tylko kilka przykładów z ogromnej liczby podobnych. Przykłady zaczerpnięte z książki Mason Currey – Codzienne Rytuały jak pracują wielkie umysły Wydawnictwo W.A.B.

Dziwacznie, ale może jest inny sposób?

Jak nietrudno się domyślić, to dopiero szczyt góry lodowej metod na rzucenie się w twórczy wir. Zakładam, że Ty pewnie też czasem szukasz sposobu na poderwanie się do pracy. Być może czysta kartka śni Ci się po nocach? Szczerze mówiąc jestem niezmiernie ciekaw Twoich metod na zabranie się za pisanie (napisz w komentarzu na stronie jakie masz pisarskie nawyki ).

Na koniec pozwolę sobie jeszcze przytoczyć kilka innych (moich metod), które odkryłem w trakcie walki z samym sobą. Jak już pisałem wcześniej aktualnie radzę już sobie z rozpoczęciem pracy. Wystarczy ciche miejsce i trochę wolnego „międzyczasu”.

Pamiętam też, aby dać sobie 20 minut na rozkręcenie się! To najgorsze chwile, bo często po prostu mi się wtedy nie chce. Jednak z upływem sekund, a potem minut coraz rzadziej zerkam na zegarek, pogrążając się głębiej w świecie tworzonego dzieła. No i potem dzieje się magia.

Trwa do czasu, aż zbudzę się po godzinie czy dwóch nad kilkoma stronami tekstu.

Zanim jednak odkryłem, że to działa przetestowałem kilka innych metod pozwalających mi uniknąć stresu i presji związanej z rozpoczęciem pisania.

Burza mózgów!

Spotykamy się w gronie kilku osób (wystarczą dwie) i jedna z osób zaczyna opowiadać historię. Druga zadaje pytania doprecyzowujące. Tak pracowaliśmy przy powieści Pogwar, Duszogłód (jeszcze nie wydanych) oraz na Warsztatach Tworzenia Opowieści Niesamowitych, które prowadzę. Powstała z tego nawet książka Ze strachem w cztery oczy. Napisały ją cztery uczestniczki cyklicznych warsztatów. Prace zajęły parę miesięcy, ale się udało.

Ja mam pomysł, a Ty pisz!

Ten rodzaj tworzenia przyjąłem przy Horrorze na Roztoczu (obu tomach). Pomysły czerpałem ze swoich snów, więc w sumie nawet sam ich nie wymyśliłem, tylko zostały mi dostarczone przez podświadomość. Moja praca polegała na segregacji snów i opracowaniu ich we w miarę spójną fabułę. Tak powstały wszystkie opowiadania w Horrorze na Roztoczu. Pomysł na książkę Pogwar także został zaczerpnięty ze snu.

A kiedy już mamy pomysł wystarczy zaprosić Ghostwriterów do współpracy. Akurat w wypadku Horroru wszyscy stali się także współautorami.

Daj mi pomysł, to napiszę!

Tutaj mamy odwróconą wersję poprzedniego punktu. Ktoś generuje pomysł, a Ty zajmujesz się opracowaniem go i napisaniem. Tak właśnie powstała Izarowscy: Apokalipka. Moja córka Anastazja przedstawiła mi pomysł, wspólnie dopracowaliśmy go, a następnie ja zająłem się pisaniem. Takie podejście zdejmuje z autora trochę presji. 🙂

Podsumowanie

Nie ma podsumowania. Myślę, że te przykłady być może Cię zainspirują, aby stworzyć własne nawyki służące pobudzeniu weny lub rozpoczęciu / zakończeniu prac nad książką. A może nie? Okaże się. Powodzenia

Podoba Ci się nasza praca?

Wesprzyj nas komentarzem, polubieniem, a najlepiej kupując jedną z naszych publikacji!
Aktualnie w sprzedaży Izarowscy: Apokalipka czyli Julka Dziwadełko i przygody z potworami.

Dowiedz się więcej o książce!

Show More

Powiązane wpisy

3 Comments

    1. Najprawdopodobniej napisał o tym w książce. Podejrzewam jednak, że podobnie jak inni… tylko szybciej. 🙂

  1. Genialne ciekawostki 🙂 Rozumiem doskonale nawyk pisania nocą, gdy nic i nikt nie rozprasza. Z drugiej strony skrzypiące drzwi to również mój sposób na dzwonek- z tym, że ja mam skrzypiące schody 😀 Ale nie ukrywam się z pisaniem przed nikim. Luby doskonale wie, ile czasu na to poświęcam.
    Myślę nad własnymi nawykami, ale nie przychodzi mi do głowy nic poza zapisywaniem na bieżąco każdej myśli, która pojawi się w mojej głowie. Zapisuje najczęściej ołówkiem, bo wbrew logice jest to dla mnie bardziej trwały zapisek. Z długopisami mam problem. Często nie chcą pisać po papierze, zacinają się i nawet rozpisywanie nie pomaga. Ołówek daje radę na każdej powierzchni 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button