Studium przypadku

(wcale nie taki) Darmowy ISBN – Jak go zdobyć i po co Ci on?

Oraz wysyłka do bibliotek!

(wcale nie taki) Darmowy ISBN – jak go zdobyć i po co Ci on?

Z wielką przyjemnością witam Cię w kolejnym studium przypadku dotyczącym tworzenia i wydawania własnej książki. Tym razem (oczywiście na podstawie Izarowscy: Apokalipka) opowiem Ci jak to jest z tym całym ISBN-em. Czy w ogóle jest sens się tym zajmować? Dlaczego to Ci się NIE opłaca? Jak wygląda moje konto w serwisie e-ISBN od środka? Obalę też MIT, że numer ISBN jest taki darmowy! Opowiem też… jak pakowałem paczki, żeby było w miarę sprawnie, dorzucę szablon adresów do wszystkich bibliotek – do wydruku, wycięcia i przyklejenia, i opowiem Ci ile trwało nadanie przesyłki z tymi wszystkimi książkami na poczcie. Jak jak napisać i wydać książkę opowiadam w innym artykule.

Może i temat wydaje się odtwórczy, ale uważam, że potrzebny. Dlaczego? Choćby dlatego, że poniżej przeliczam czy ISBN się opłaca i przy jakich nakładach? Może też skłonię Cię do przemyśleń – czy jednak się na niego zdecydować, chociaż to się nie opłaca. No, to spróbujmy ugryźć ten ISBN. Spróbujemy?

Dla ułatwienia przeglądania wpisu (bo mogę Cię interesować przecież tylko niektóre elementy) dorzucam spis treści i oczywiście już na wstępie zapraszam do komentowania, czytania i oczywiście dopisania się do newslettera, abyśmy mogli wysyłać Ci informacje o nadchodzących wpisach, a także raz na jakiś czas proponować przyjrzenie się bliżej naszym książkom.

Spis treści

Dla ułatwienia przeglądania treści podzieliłem ten artykuł na części

1. Czym jest ISBN?

Czym więc różni się ten wpis od wszystkich innych o ISBN?
Czy trudno jest otrzymać ISBN?
Po co ci pula 100 numerów, skoro masz tylko jedną książkę?

Przeczytaj Izarowscy: Apokalipka PDF (pierwsze 43 strony)
Posłuchaj Izarowscy: Apokalipka MP3 (pierwsze 7 rozdziałów)

2. Czy ISBN się opłaca?

Zasady w skrócie i co z nimi robić?
Obliczenia!

2.1. Nie chcemy numeru ISBN! (vat = 23%)
2.2. Chcemy numer ISBN! (vat = 5%)

Czy ISBN na prawdę się nie opłaca chociaż jest darmowy?

Trochę przemyśleń

Z drugiej strony…
Z kolejnej strony…
Jak pogrążyć drukarnię?

3. Co trzeba zrobić, aby uzyskać numer ISBN?

3.1. Rejestracja
3.2. Pula numerów
3.3. Wniosek
3.4. Twoja pula
3.5. Dane Twojej książki
3.6. Zgłoszenie wykorzystania numeru
3.7. ONIX
3.8. Twój numer ISBN

4. Czas na pakowanie!

4.1. Zakupy
4.2. Składamy arkusze
4.3. Ile trwa pakowanie książek do bibliotek
4.4. Drukujemy i naklejamy adresy

Adresy PDF Bibliotek do wydruku

4.5. Nadanie na poczcie i podliczenie

Podsumowanie i wnioski


Zanim zaczniemy zapraszam do subskrypcji naszego newslettera (po prawej stronie lub na dole – jeśli czytasz na telefonie). Dzięki temu będziesz na bieżąco z naszymi artykułami i publikacjami. Co jakiś czas będziemy też przesyłać interesujące dodatki TYLKO dla osób będących naszymi subskrybentami. Zaczynajmy!

Żeby wgryźć się dobrze w temat rozpocznijmy od definicji, bo przecież to jest to, co kochamy najbardziej. Prawda?

1. Czym jest ISBN?

Według Wikipedii ISBN to „Międzynarodowy Znormalizowany Numer Książki (ang. International Standard Book Number, ISBN) – niepowtarzalny 13-cyfrowy identyfikator książki; do 31 grudnia 2006 r. zawierał 10 cyfr. Według zaleceń standardu numer ten powinien identyfikować wydawcę, jak również specyficzny tytuł oraz edycję (wydanie)[1].(tutaj link do całego artykułu o ISBN).

O ISBN-ie pojawiło się już sporo artykułów, które odpowiadają na większość z podstawowych pytań. Tutaj kilka z nich (niektóre służą głównie autopromocji, tak jak i mój, ale zawierają też ciekawe treści): blog.wydacksiazke.pl , niechsiewyda.pl , pogotowiewydawnicze.pl , światczytników.pl  czy informacje z Biblioteki Narodowej, która całkiem sprawnie rozwija temat szczegółowych zasad nadawania numerów.

Czym więc różni się ten wpis od wszystkich innych o ISBN?

Tym, że w tym wpisie zawieram studium przypadku z zakładania konta, nadawaniu numeru ISBN i wszystkich okoliczności temu towarzyszących. Obalam MIT, że ISBN jest numerem darmowym i przeliczam jak to rzeczywiście wygląda.

Jeśli więc szukasz szybkiej informacji, artykuły są powyżej. Jeśli chcesz zobaczyć jak wybebeszam ISBN krok po kroku, zapraszam do dalszego czytania.

Na początek trochę podstaw.

Czy trudno jest otrzymać ISBN?

Nie. Otrzymanie ISBN w dzisiejszych czasach nie stanowi najmniejszego problemu jak informują liczne portale (te powyżej). Z własnego doświadczenia dodam, że nie kłamią. Ponadto, aby zdobyć taki numer wcale nie musiałem zakładać firmy, wymyślać pokrętnej nazwy wydawniczej (choć i tak wymyśliłem) czy spełniać wygórowanych formalności.

Dzięki temu jestem świeżo upieczonym posiadaczem, jeszcze pachnącej puli 100 numerów ISBN. A co!

Co prawda platforma e-ISBN proponuje dla autorów początkujących pulę 10 numerów, ale czy na pewno słusznie? Według mnie niekoniecznie, bo jeśliby stosować się do ich zasad i realizować je w pełnym zakresie, no to… ho, ho. 100 numerów będzie mało. Zrobiłem więc szybkie przeliczenie tylko swoich publikacji, które chciałbym wydać w najbliższym czasie i wyszło mi, że 10 numerów to o wiele za mało. 100 jest dobre na początek!

Po co ci pula 100 numerów, skoro masz tylko jedną książkę?

A no z tego prostego powodu, że platforma e-ISBN sugeruje nadawanie oddzielnego numeru ISBN dla każdego formatu, w którym występuje Twoja publikacji (czy moja). Na przykład weźmy książkę Izarowscy: Apokalipka. Podstawowy format w jakim postanowiliśmy ją wydać to książka z miękką okładką A5 (po licznych przycięciach ostatecznie wyszło trochę mniejsze a5, ale to już inna historia).

A tutaj mamy pierwszy numer ISBN:

Tę samą książkę (przy okazji sprawdzania korekty) też nagrałem w formie audio. Mamy więc audiobooka. Gdybym planował sprzedaż, należy (taka sugestia) dodać do egzemplarza audio numer ISBN. Ja jeszcze nie dodałem, ale to głównie z braku wiary w swoje umiejętności lektorskie. Wszystko nagrywałem sam, a jak wyszło możesz rzucić uchem w wolnej chwili.

Izarowscy: Apokalipka – POCZYTAJ lub POSŁUCHAJ

I choć część osób już jest szczęśliwymi posiadaczami moich nagrań, zastanawiam się czy na tym nie skończyć.

Wracając jednak do audiobooka. Tutaj jeden numer to mało. Jeśli planuję sprzedawać audiobook poprzez dostęp na stronie (on-line) oraz na płycie w ładnym opakowaniu, trzeba na każdą wersję po jednym numerku.

Mamy już więc 3 numery ISBN z naszej puli (aktualnie wykorzystałem tylko jeden, o powodach później).

Ale to oczywiście nie wyczerpuje naszych możliwości. Moglibyśmy przecież kiedyś zrobić książkę w twardej oprawie (kolejny numer), w oprawie kieszonkowej (jeszcze jeden), a nawet w formie elektronicznej (i kolejnych kilka numerów po jednym na każdy format, PDF, EPUAB i EMOBI).

W ten prosty sposób na jedną książkę w kilku formatach potrzebujemy…

8 numerów ISBN.

  1. A5 miękka oprawa
  2. Audiobook – pudełko
  3. Audiobook – on-line
  4. PDF
  5. EPUAB
  6. EMOBI
  7. Twarda oprawa
  8. Wersja kieszonkowa

Tutaj rodzi się podstawowe pytanie…

2. Czy ISBN się opłaca?

Cóż. Gdyby nadanie numeru ISBN nie wiązało się z żadnymi korzyściami, pewnie nikt by tego numeru nie nadawał. Bo i po co marnować czas, skoro można go poświęcić na pisanie książek lub niezwykle wciągających wpisów na blogu. Ktoś jednak chytrze zwrócił uwagę na to ministrom i umieścił w tym haczyk.

Otóż książki z numerem ISBN są objęte 5% vatem (Uwaga! W 2020 zostały wprowadzone nowe stawki podatku VAT m.in. dla książek elektronicznych – obniżając je na 5% z 23% 🙂 Więcej pod tym linkiem). Podobnie audiobooki. Co do ebooków – to (w moim odczuciu) strata czasu, bo vat jest i tak 23% 5%.

Ja wiem, że możesz teraz sobie pomyśleć – Ale co mi to daje, skoro napisałem jedną książkę, nie mam firmy (a szczególnie takiej z vatem – limit zwolnienia z vat to coś około 200 tysięcy złotych) i tak dalej. Zniżki na wydruk, i tyle?

TAK!

Jeśli sprzedajesz swoją książkę sam (i nie jesteś vatowcem) w sumie nie ma to dla Ciebie znaczenia czy vat jest na 5 czy na 23%, bo i tak sprzedajesz książkę za taką samą cenę, a vatu nie odliczasz.

ALE… jeśli zamawiasz wydruk książki to drukarnie policzą Ci aż o 18% taniej, jeśli nadasz książce ISBN. Oczywiście ma to znaczenie w wypadku selfów (self publisherów), ale już niekoniecznie w wypadku autorów zlecających całość prac wydawnictwu. No, chyba że chcesz mieć jakiś dowód, że to Ty napisałaś swoją książkę.

Tak jak wszystko przy self publishingu, i to trzeba policzyć, aby ocenić opłacalność.

Co otrzymujemy więc w zamian za obniżkę kosztów wydruku? W zamian jesteśmy zobligowani do wysyłki (w ciągu 5 dni od daty otrzymania książek – niestety nie wiem jaka kara, jeśli się spóźnisz, ale pewnie kiedyś sprawdzę 🙂 ) 2 lub 17 egzemplarzy do bibliotek rozsianych po całym kraju.

Zasady w skrócie i co z nimi robić?

Wysyłamy 2 książki, jeśli nakład jest do 100 egzemplarzy.

Wysyłamy 17 książek, jeśli nakład jest większy.

Izarowscy: Apokalipka została wydrukowana w nakładzie 200 egzemplarzy. W ostateczności otrzymaliśmy w tej samej cenie 229 egzemplarzy książki + 100 egzemplarzy 32 stronicowych malowanek z książkowymi ilustracjami (tak to wyglądało). Kiedyś napiszę dlaczego tak wyszło. 🙂

Wysłaliśmy więc 17 książek.

Obliczenia!

Warto teraz rozpatrzeć sytuację z dwóch perspektyw. Załóżmy na potrzeby tego przykładu, że wydruk jednego egzemplarza książki to koszt ok. 7 pln (do tego dodamy 23% lub 7% stawki vat)

2.1. Nie chcemy numeru ISBN! (vat = 23%)

W takiej sytuacji drukarnia policzy nam za wydruk 200 sztuk 1 722 złotych (200 sztuk x (7 pln + 1,61 pln vat 23%) = 1 722), ale mamy całe 200 sztuk na sprzedaż.

Załóżmy, że sprzedamy te 200 sztuk po 20 pln od sztuki (pomińmy na razie wszystkie podatki i inne koszty, na potrzeby przykładu).

Teoretyczny zarobek na sprzedaży książek to (200 x 20) = 4 000 pln.

Odejmujemy nasze koszty (4 000 – 1 722).

I kończymy sprzedaż z wynikiem: 2 278 pln zysku!

2.2. Chcemy numer ISBN! (vat = 5%)

W takiej sytuacji drukarnia policzy nam za wydruk 200 sztuk 1 470 złotych (200 sztuk x (7 pln + 0,35 pln vat 5%) = 1 470). Czyli kosztuje nas to o 252 złote taniej. Niestety na sprzedaż mamy tylko 183 sztuki (200 – 17).

Policzmy to.

Załóżmy, że sprzedamy te 183 sztuki po 20 pln od sztuki (pomińmy na razie wszystkie podatki i inne koszty, na potrzeby przykładu).

Teoretyczny zarobek na sprzedaży książek to (183 x 20) = 3 660 pln. (czyli już zarobiliśmy o 340 pln mniej)

Odejmujemy nasze koszty (3 660 – 1 470).

I kończymy sprzedaż z wynikiem: 2 190 pln zysku! (czyli aż o 88 złotych MNIEJ niż przy droższym wydruku)

A dodatkowo musimy kupić papier i taśmę (jakieś 6 pln), poświęcić czas na spakowanie 15 przesyłek (bo dwie są po 2 książki, więc nie 17), przy założeniu, że 2 minuty zajmie Ci spakowanie jednej paczki (mi mniej więcej tyle zajmuje) to aż 30 minut. Dodatkowo dochodzi czas na założenie konta, uzupełnienie danych o książce, że nie policzę już czasu niezbędnego by udać się na pocztę. 🙂 Pewnie łącznie 2-3 godziny na wszystko.

SZOK!

Niby zapłaciliśmy ZNACZNIE mniej za wydruk (bo aż o 252 złote mniej), a jednak nasz zarobek jest niższy o 88 złotych.

Czy ISBN na prawdę się nie opłaca chociaż jest darmowy? 

To zależy! Jeśli planujesz wydruk malutkiego nakładu (ale powyżej 100 sztuk) i sprzedaż po niewielkich cenach, prawdopodobnie bardziej opłaci Ci się NIE wyrabiać numer ISBN. Po co marnować czas i pieniądze?

ISBN natomiast opłaci się, jeśli chcesz drukować dużo lub sprzedawać drogo. A jeśli te dwie rzeczy, to już na pewno. Ile to jest drogo? I znowu… to zależy.

Jeśli omawiany nakład 200 egzemplarzy sprzedawalibyśmy drożej (powiedzmy za 37 pln), koszt uzyskania numeru ISBN (który wcale nie jest darmowy!) zwróciłby się nam znacznie szybciej.

Wtedy obliczenia wyglądałyby tak:

a. Nie mam numeru!

Koszt wydruku: 200 sztuk x (7 pln + 1,61 pln vat 23%) = 1 722

Zysk ze sprzedaży 200 sztuk po 37 pln: 7 400

Zysk łącznie: 7 400 – 1 722 = 5 678

b. Mam numer!

Koszt wydruku: 200 sztuk x (7 pln + 0,35 pln vat 5%) = 1 470

Zysk ze sprzedaży 183 sztuk po 37 pln: 6 771

Zysk łącznie: 6 771 – 1 470 = 5 301 (A niech to! Znowu zarobiliśmy mniej z ISBN i to mniej aż o 377 złotych)

Jeśli jednak dodrukujesz te 17 egzemplarzy za 124,95 (7,35 za sztukę x 17 egzemplarzy), zarobisz:

Zysk łącznie: 7 400 (sprzedaż 200 egzemplarzy) – 1 594,95 (wydruk 217 egzemplarzy: 1 470 + 124,95) = 5 805, 05

Więc więcej! Aż o 127,05 pln!

I tak to wygląda.

Trochę przemyśleń.

Minusem (z perspektywy finansowej) posiadania numeru ISBN jest to, że swoje dzieło będzie trzeba rozesłać po bibliotekach (z tego powodu np. przepis Coca-Coli nie ma numeru ISBN, bo musieliby go ujawnić) i każdy będzie mógł je wypożyczyć za darmo!

Nie wiem także jakie KARY obowiązują jeśli spóźnisz się z wysyłką Egzemplarzy Obowiązkowych do bibliotek, ale zakładam, że jakieś są. Jeśli tak jest w rzeczywistości, nadawanie numeru ISBN dla małych wydawców robiących małe nakłady stać się może „tym bardziej” męczącym obowiązkiem.

Z drugiej strony…

Wszystkie przesyłki wysyłane do bibliotek są przesyłkami ekonomicznymi (nierejestrowanymi). Jeśli więc taka (nie daj Boże!) zgubiłaby się na poczcie (na szczęście to nigdy się nie zdarza!), a za niedostarczenie przesyłki obowiązywałyby kary (a przecież są) to jesteś winny bez dowodu na swoją niewinność! Jesteś ciekaw, ile wynosi taka kara? Do 5 tysięcy złotych! Tutaj parę słów więcej. Na szczęście (jak wspominają w artykule) nie ma jeszcze procedur kontroli. Jeszcze…

Z kolejnej strony…

Jeśli nie obowiązuje żadna kara, to w zasadzie pozyskanie numeru ISBN dla swoich książek może być całkiem opłacalne. Po prostu zamawiasz pulę ISBN (te numery są już Twoje, na zawsze, więc NIKT nie może ich użyć) i lecisz z tymi książkami, audiobookami, ebookami itp. nadając im numery z puli. W sumie jeśli nie wprowadziłbyś ich do serwisu, to nie widniałyby jako wykorzystane, a więc i Biblioteka Narodowa nie wiedziałaby, że z nich korzystasz. W konsekwencji czego nie oczekiwaliby Egzemplarzy Obowiązkowych. Brzmi bajecznie prosto? Niby tak. Dla bezpieczeństwa można też skorzystać z cudzej puli lub z numerów wykorzystanych… Hmm…

Jak pogrążyć drukarnię?

Ciekawe czy drukarnie w jakiś sposób przekazują informacje o wydrukowanych książkach z numerem ISBN do Biblioteki Narodowej, albo czy przy odliczaniu zwrotu z Vat ktoś sprawdza czy książka z danej faktury rzeczywiście została wprowadzona do bazy e-ISBN? Dla kogoś złośliwego, mógłby to być dobry sposób na rozpętanie małej wojny i sprowadzenie niepotrzebnych problemów na drukarnię. Wychodzi przecież na to, że prawidłowe rozliczenie VAT drukarni z urzędem skarbowym, leży w rękach wszystkich osób, którym Drukarnia drukowała książki. Dlaczego? Bo to właśnie te osoby ZOBOWIĄZAŁY się wysłać egzemplarze obowiązkowe do bibliotek, a mogły przecież tego nie zrobić.

Czy więc możliwe, że jedno małe zamówienie (i nie wprowadzenie książek oraz nie wysłanie ich do bibliotek) pogrąży wielką drukarnię? Od kłębka do sznurka jak to mówią. Bo kontrola wszystkich faktur Drukarni, na których są podane numery ISBN drukowanych książek mogłaby zająć trochę czasu…

Na szczęście to tylko pstre dywagacje, bo jest także ogromny plus posiadania numer ISBN (z perspektywy sławy). Dzięki niemu więcej osób jest w stanie zapoznać się z Twoją książką. 🙂

No i ISBN to przecież prestiż! Prawda? Za darmo, dla każdego i bezproblemowo.

Dość rozważań finansowo sarkastycznych. Czas na instrukcję Krok po kroku jak się za to zabrać!

3. Co trzeba zrobić, aby uzyskać numer ISBN?

 

3.1. Rejestracja

Wystarczy wskoczyć na stronę e-ISBN i zarejestrować konto. Sprawa jest prosta, nie wymaga też podawania danych z kosmosu (wystarczy imię, nazwisko, adres, Pesel i nazwa wydawnictwa, której chcesz używać). Jeśli jesteś osobą fizyczną uzupełniasz dane swoim imieniem i nazwiskiem.

W polu Imprint wpisujemy zgodnie z instrukcją nazwę, jakiej chcemy używać na książkach lub po prostu swoje dane.

W polu Stanowisko wpisujemy to, co nam akurat przyjdzie do głowy. 🙂 Możesz więc stać się prezesem, dyrektorem, arcywydawcą lub mistrzem słowa. Ja zdecydowałem się na Inicjatora wydawnictwa.

Dlaczego? A czemu nie?

 

3.2. Pula numerów

Następny krok, kiedy już podasz niezbędne dane i zarejestrujesz konto (a potem się do niego zalogujesz) to zawnioskowanie o przyznanie puli numerów.

Wybierasz więc między trzema opcjami. 10, 100 lub 1000 numerów. No, chyba że masz ochotę na więcej, wtedy trzeba wysłać indywidualne zapytanie.

Ja, jak wspominałem już, wybrałem opcję na 100 numerów. Dlaczego? Bo moja półka z książkami wygląda podobnie jak ta na obrazku. 🙂

Jak pewnie zauważyłeś na drugim zrzucie z ekranu – system blokuje możliwość zawnioskowania o kolejną pulę DOPÓKI nie wykorzystasz co najmniej 90% z już istniejącej. Jeśli więc nie podobają Ci się numerki z Twojej puli, niestety nic na to nie poradzisz… No, chyba że założysz nowe konto.

3.3. Wniosek

Gdy już zawnioskujesz o przyznanie swojej puli system wygeneruje dla Ciebie wniosek (do wydruku, podpisu i odesłania). Jeśli więc nie masz drukarki (ja na szczęście miałem) rodzi się problem.

Tak właśnie wygląda wydrukowany i podpisany formularz.

Niestety nie sprawdzałem opcji, w której zamiast skanu robię zdjęcie telefonem, ale przypuszczam, że w dzisiejszych czasach nie powinno to stanowić problemu. Gorzej z wydrukiem, ale może można tekst wniosku przepisać (tego też nie sprawdzałem) lub zrobić swój podpis w Paincie, wkleić do obrazka i zrobić zdjęcie telefonem lub po prostu zapisać plik i odesłać. 🙂

W moimi wypadku zgłoszenie na pulę 100 numerów (nie uzasadnione, bo dopiero pojawiłem się w systemie) wysłałem w poniedziałek w okolicach 15-stej, a już następnego dnia przed 10-tą miałem akceptację i aktywowane konto z moją pulą numerów.

To o czym nie wiedzieli, to to że już wcześniej rejestrowałem się i uzyskałem pulę 10 numerów. (hehe!)

Było to kilka lat wcześniej. Wszelkie dane poza adresem pesel wtedy były inne. Od tamtej pory zmieniłem nazwisko, imię oraz adres zamieszkania. Poza numerem Pesel nie mieli możliwości sprawdzenia czy mam już u nich konto. Niestety nie pamiętam poprzednich danych logowania, a kartkę z numerami zgubiłem, postanowiłem więc zarejestrować się ponownie.

Najwyraźniej dwa konta na ten sam pesel nie stanowią problemu. Ciekawe ile takich można założyć? Pewnie ktoś zapyta PO CO? Ale może znajdzie się inny ktoś, kto będzie miał pomysł jak to wykorzystać.

3.4. Twoja pula

I tak po bardzo krótkim czasie możesz otrzymać wiadomość z załącznikiem o takiej treści.

Teraz jesteś już pełnoprawnym posiadaczem własnej puli numerów o danym prefiksie. Prefiks to unikalny numer nadany każdemu wydawcy. Nie wiem czy zmienia się przy kolejnej puli. W instrukcji nie jest to wyjaśnione (albo ja nie doczytałem). W każdym razie najbliższe 100 książek (audiobooków, ebooków itp), które wydam będzie zawierało właśnie ten numerek.

3.5. Dane Twojej książki

Następnym krokiem w moim wypadku (i pewnie w Twoim też) jest uzupełnienie danych książki, której chcesz nadać numer. Tutaj zrobiłem zrzut niestety już po nadaniu numer ISBN, dlatego liczba wykorzystanych to 1, ale nie powinno to stanowić dla Ciebie problemu, prawda?

W każdym razie, aby zacząć wystarczy wybrać jedno z pól: Publikacja, Zestaw, Kolekcja i kliknąć przycisk Zapisz i przejdź dalej.

Na kolejnym ekranie uzupełniamy opis fizyczny produktu. Wybieramy czy będzie to książka, publikacja elektroniczna, audiobook itp. Potem uzupełniamy szczegóły jak oprawa, imprint, tytuł…  Dla publikacji Izarowscy: Apokalipka wyglądało to mniej więcej tak.


3.6. Zgłoszenie wykorzystania numeru

Kiedy już uzupełnimy wszystkie pola, naciskamy przycisk Zgłoś wykorzystanie numeru!

Wyskoczy wtedy okno informujące nas, co właśnie narobiliśmy! Możesz sobie stąd śmiało pobrać kod kreskowy lub kod QR (oba w formacie PDF), gotowe do wstawienia na okładkę czy gdzieś tam, gdzie uznasz za stosowne.

Muszę przyznać szczerze, że przy publikacji Izarowscy: Apokalipka nie skorzystałem z kodów kreskowych oraz QR wygenerowanych przez serwis. Szczerze mówiąc nie wiedziałem, że program mi je stworzy, więc wygenerowałem je w zewnętrznych aplikacjach, a konkretnie w booksfactory.pl , ale znalazłem też dwie inne, gdzie było to możliwe: generatorkodowkreskowych.pl oraz romek.info. O generatorze kodów QR, którego użyłem wspomniałem w artykule o tym, co Cię czeka jeśli chcesz wydać swoją książkę. W ramach przypomnienia był to serwis qr-online.pl

3.7. ONIX

Opcjonalnie możesz uzupełnić dane swojej książki (produktu) w nowym standardzie ISBN o nazwie ONIX. Nie zrobiłem tego, więc nie powiem Ci jak to uczynić, ale panel, gdzie się to robi wygląda mniej więcej tak (przynajmniej jego początek). Uzupełnienie tych danych pozwoli na łatwe znalezienie Twojej publikacji. Z tego, co zauważyłem publikację pełną możesz także załadować do systemu, tak aby już na zawsze została zachowana w formie cyfrowej i była dostępna wszędzie i zawsze.


3.8. Twój numer ISBN

Gdy już wykonasz te wszystkie kroki (tak jak i ja je wykonałem) z dumą będziesz mógł zobaczyć, że w zakładce Twoje numery ISBN widnieje jedna pozycja. Dodam tylko, że w każdej chwili możesz uzupełnić te dane lub zmienić (a może nawet usunąć? Nie sprawdzałem).


4. Czas na pakowanie!

Pakowanie przesyłek dla bibliotek to czysta przyjemność. 🙂 Płyną z niej niezliczone rozkosze. Warto, więc zadbać o to, aby nasze pakowanie przebiegło w miarę szybko i sprawnie. Jak to było z Izarowscy: Apokalipka? Spieszę z opowieścią.

4.1. Zakupy

Najpierw udałem się do sklepu papierniczego, gdzie za 6,10 PLN (przynajmniej u Zamościu) zakupiłem dwa arkusze papieru pakowego (po 1,30 za sztukę) i taśmę pakową (3,50 za sztukę).

Tak wyposażony udałem się do domu wiedząc, że dzięki takiemu zestawowi uda mi się spakować wszystkie przesyłki do bibliotek. Do wykonania tego zadania w pełni, potrzebowałem jeszcze noża, drukarki oraz taśmy bezbarwnej, ale to wszystko na szczęście miałem na stanie.

4.2. Składamy arkusze

Kolejnym krokiem było złożenie posiadanych arkuszy trzy razy (na pół), tak aby złożony arkusz był nieco większy od książki (Izarowscy: Apokalipka została wydrukowana w formacie A5. Instrukcja ta jest więc dla książek o takim formacie) – jak na zdjęciu numer 3.

Następnie wystarczyło przeciąć arkusz na drobne kawałeczki (z każdego arkusza wyszło 8 mniejszych arkuszy) i spakować według instrukcji fotograficznej poniżej.

Jeśli wszystko wykonałeś (jak ja) zgodnie z planem, powinien pozostać Ci jeszcze materiał na spakowanie jednej książki.

 

4.3. Ile trwa pakowanie książek do bibliotek

W wypadku naszej książki spakowanie jednego egzemplarza zajęło między 1:30, a 2:30 minuty. Wiadome, czasem taśma nie chciała współpracować, a nożyczki nie cięły równo. Uśredniając można śmiało stwierdzić, że w 30 minut (2 minuty x 15 przesyłek) powinno Ci się udać spakować wszystkie przesyłki. Nie wliczam czasu niezbędnego na przyniesienie książek, przekładanie ich czy owijanie taśmą jeszcze raz czy dwa, żeby przesyłka była lepiej zapakowana.

4.4. Drukujemy i naklejamy adresy

Kiedy już książki wygodnie wylegiwały się na stole nadszedł czas na zaadresowanie. Brzmi banalnie, ale skopiowanie wszystkich adresów ze strony Biblioteki Narodowej, ułożenie ich we właściwy sposób w Wordzie oraz dodanie do każdego z nich dopisku: „Egzemplarz Obowiązkowy zwolniony z opłaty pocztowej” też chwilę zajmuje.

Na szczęście tę pracę wykonałem już za Ciebie i przygotowałem gotowy do wydruku plik PDF – ADRESY BIBLIOTEK! Wystarczy kliknąć, pobrać i wydrukować. Prostokąty mają wysokość nieco niższą niż szerokość standardowej (szerokiej) taśmy bezbarwnej, dzięki czemu po wydrukowaniu i wycięciu (ja użyłem do tego noża, przejeżdżając nim wzdłuż linii, aby było szybciej) wystarczy położyć taki prostokąt na spakowanym egzemplarzu i przeciągnąć po nim taśmą bezbarwną.

Mimo wszystko przycięcie i naklejenie wszystkich adresów zajęło mi około 20 minut.

4.5. Nadanie na poczcie i podliczenie

Gdy mamy już paczki spakowane i zaadresowane, możemy udać się na pocztę i po prostu zostawić je w okienku. Zajmuje to 0 minut (nie wliczam dojścia na pocztę). Od tej chwili losy Twojej finansowej przyszłości są w rękach anonimowej pani pracującej na poczcie.

Możesz naturalnie nie skorzystać z tego, że wysyłka egzemplarzy obowiązkowych jest darmowa i wysłać je z potwierdzeniem, co na wypadek ewentualnej niekompetencji kogoś po drodze, może ustrzec Cię od nawet 5 tysięcy złotych kary.

Czas wykonania całej akcji: ok. 1 godziny
Koszt: ok. 6 pln (przy założeniu, że kupisz taśmę bezbarwną zamiast pakowej)

Podsumowanie i wnioski:

1. Zawsze jest jakaś cena

Podczas starania się o numer ISBN i rozbijania tego zadania na drobne odkryłem, że matematyka bywa przydatna. Podczas przeliczania opłacalności skorzystania z czegoś co jest darmowe czasem można dojść do wniosku, że darmowość jest niestety tylko mitem, w który wcale nie trzeba wierzyć. Ja wiem, że chodzi zaledwie o paręset złotych i kilka godzin, ale jednak jest to jakaś cena. Coraz mniej wierzę w słowo Darmowo. 🙂

2. Czas ma wartość

Chociaż niektóre z działań mają podobną wartość finansową, okazuje się że jest jeszcze jedna zmienna, którą jest czas. Czasu wykorzystanego na zakładanie konta, uzupełnianie danych i inne działania niestety nie odzyskasz. Pieniądze jak najbardziej. Pytanie czy uzyskanie numeru ISBN dla publikacji o niskim nakładzie nie jest przypadkiem obwarowane zbyt dużym kosztem?

3. Prestiż też ma wartość

Myślę, że uzyskanie numer ISBN daje pewnego rodzaju prestiż. Wtedy nie jesteś już kimś, kto po prostu drukuje „jakieś swoje zapiski” tylko kimś kto „drukuje swoją książkę”. Kimś ważnym. Dodatkowo przejście przez proces zakładania konta rysuje przed Tobą (czy mną) jasny wizerunek – Wydawcy. Bo przecież musisz podać dane Wydawcy, aby w ogóle otrzymać numer ISBN (czyli swoje). Stajesz się więc nie tylko „autorem”, ale też „wydawcą”. I to wydawcą także w oczach Państwa, a więc i świata. 🙂 Może trochę przekoloryzowałem, ale jeśli ISBN jest nieopłacalny przy małych nakładach i obwarowany sporą karą za niedopełnienie obowiązków, to co innego, niż prestiż, decyduje o skorzystaniu z niego? Aż sobie pluję w brodę, że wcześniej (przed zgłoszeniem ISBN) tego nie policzyłem. Z drugiej strony, pewnie i tak bym chciał mieć numerek nadany przez Państwo swojej książce… Bo kto by nie chciał. 🙂

4. Logika wysiada

To wszystko, cały ten artykuł, sprowadza się do dwóch rzeczy. Po pierwsze, lubimy (wiem, że generalizuję, ale łatwiej mi przez to nie brać za swoje myśli odpowiedzialności) być częścią czegoś większego. Uczestniczyć w wielkim spisie ksiąg tworzonych przez Państwo, a przez to stać się ich autorami. Lubimy być „przyłączeni” do grupy autorów/ twórców/ artystów. Chociaż wcale nie trzeba numeru ISBN, aby wydać książkę to jednak chcemy tego numeru, nawet jeśli nam się to może nie opłacić.

Po drugie, to wszystko z oszczędności, a więc chciwości. Chcemy zaoszczędzić te parę złotych (bo ISBN jest za darmo), a do tego zachować się sprytnie. Bo przecież mamy Vat 5%, a nie 23. Czyli oszczędzamy. Jednak prawdziwym źródłem naszego (mojego) działania jest chciwość. Wynika z założenia, że książka sprzeda się w nakładzie większym niż 150 czy 200 sztuk. Bo tylko wtedy opłaca się skorzystać z tego niższego Vatu i przyjąć na klatę ryzyko, że Państwo kiedyś nie „zgubi” książek w bibliotekach i nie zażąda od Ciebie zadośćuczynienia. Może i brzmi to trochę jak teoria spiskowa, ale w sumie… czemu miałaby tak nie brzmieć skoro nią jest. 🙂

Liczę, że artykuł się podobał. Gorąco zapraszam do sekcji komentarzy (jest tam trochę dodatkowych informacji), polubień naszego facebooka i oczywiście zapisu do subskrypcji (na dole lub poniżej). Jeśli masz ochotę dowiedzieć się jak napisać powieść, rzuć okiem na artykuł o kursie na ten temat.

Pozdrawiam ciepło

Show More

32 Comments

  1. Super, że omówiłeś ten temat! Materiały, które czytałam na w ten temat podawały jedynie plusy założenia numeru i że to wręcz konieczność. Nie wiem czy bym się nad tym więcej zastanawiała jakby przyszło co do czego. O ile taka różnica cenowa by mnie może nie ruszyła mocno to czas przeznaczony na to już zdecydowanie tak. Czas to dla mnie najważniejsza waluta! Warto więc przemyśleć tą sprawę i zajrzeć tu znowu po ustaleniu nakładu jaki chcemy wydrukować.
    Dzięki za wpis!
    Pzdr,
    Asia

  2. Drukujesz 100 książek z jednym ISBN, dodajesz kropkę, dopisujesz słowo i masz drugie wydanie z drugim ISBN. Książek masz 200 a wysłać musisz 2+2=4.

    1. Hmm… To jest dobry plan, aby na każdy numer ISBN robić wydruk tylko 100 książek. 🙂 Dzięki Zygfryd Kombinator.

      Ale myślę, że nie ma żadnych zakazów czy nakazów odnośnie zawartości książki (że musi się różnić) – chodzi raczej tylko o nakład, więc teoretycznie nawet nic nie trzeba by zmieniać. Warto doczytać i zgłębić temat…

  3. Czyli dobrze rozumiem, że można zrobić sobie ISBN, ale jeśli weźmiemy fakturę na 23% to nie mamy obowiązku wysyłać książek?
    Więc będziemy mieć i numer („sławę i prestiż”, ale dodałabym przede wszystkim łatwość w identyfikacji książki poprzez serwisy z listami do czytania i recenzjami) i przy niższym nakładzie oszczędność?

    1. Zgłoszenie wykorzystania numeru ISBN zobowiązuje do wysyłki książek w ciągu 5 dni. Jeśli nakład jest poniżej 100 sztuk wysyłamy 2 egzemplarze, jeśli powyżej to 17. Myślę, że możemy wziąć z drukarni fakturę na 23% nawet jeśli mamy ISBN (choć tego nie sprawdzałem), ale to spowoduje jedynie to, że drożej zapłacimy za druk.
      Można skorzystać z pomysłu Zygfryda Kombinatora, czyli drukować po 100 sztuk na każdy numer ISBN i wysyłać po 2 książki do bibliotek. Wtedy dopiero przy wydruku ok. 800-900 sztuk dojdziemy do pułapu 17 egzemplarzy do wysyłki.
      Minusem tego rozwiązania jest to, że w drukarni zapłacimy znacznie więcej za wydruk 100 egzemplarzy niż np. 200 czy 800. No, chyba że jakoś się dogadamy z drukarnią, żeby nam co 100 sztuk podmienili jedną stronę z numerem ISBN. 😉

  4. Szanowni Państwo, jako pracownik ISBN muszę sprostować pewną nieścisłość. Ustawa z dnia 7 listopada 1996 r. o obowiązkowych egzemplarzach bibliotecznych (tekst jednolity) (Dz.U. 1996, nr 152, poz. 722, t.j. Dz.U. 2018, poz. 545), która obowiązuje w Polsce nie jest związana z numerem ISBN. Zgodnie z ustawą każdy, kto deklaruje że jest wydawcą ma obowiązek przesłać wydane przez siebie publikacje – czy posiadają one numer ISBN czy nie. Ten obowiązek dotyczy zresztą nie tylko wydawców książek ale i innych materiałów np. prasy, dokumentów audiowizualnych itp
    W przypadku nadania numeru ISBN rzeczywiście istnieje obowiązek, który jest zresztą zasadą międzynarodową, poinformowania o wykorzystaniu numeru. Nie ma tu jednak mowy o żadnych terminach a dobre praktyki (obowiązujące np. na rynku niemieckim i brytyjskim) mówią, że taka informacja powinna pojawić się najlepiej na etapie zapowiedzi wydawniczej. W praktyce wydawca powinien poinformować o wykorzystaniu puli – jeśli się stara o pulę kolejną. Niestety nie jest zgodne z normą robienie dodruków książek z nowymi numerami – ale tak jak to jest w normach nie przewidujemy za to żadnych kar – wydawca sam sobie szkodzi wprowadzając zamieszanie dotyczące własnej produkcji wydawniczej. W razie jakichkolwiek wątpliwości zapraszamy do kontaktu – z przyjemnością odpowiemy na wszystkie pytania i wątpliwości bnisbn@bn.org.pl

    1. Brawo Pani Katarzyno. Sam chciałem skomentować ten tekst, ale dobrze, że zrobił to ktoś z KB ISBN.
      My Polacy mamy chyba we krwi kombinowanie. Chcemy zaoszczędzić, gdzie się da, nie patrząc na to przyszłościowo, bo „po co?”.
      Odniosę się bardziej merytorycznie do zarzutów autora artykułu dot. kar. Biję się w pierś… zdarza mi się nagminnie wysyłać egzemplarze obowiązkowe z opóźnieniem. Raz – po blisko dwóch latach zostałem bardzo grzecznie, telefonicznie POPROSZONY o wysyłkę, bo ludzie pytali a książek nie ma…
      pozdrawiam wszystkich rzetelnych wydawców oraz pracowników Biblioteki Narodowej 🙂

  5. Witam, obszerny artykuł. Mam pytanie, jsk wygląda uzyskanie numeru ISBN dla płyty CD audio? Czy jest to zakazane działanie czy też akceptowane? Dosyć często widzę ten numer na pudełkach polskich płyt. Jestem w dość kłopotliwej sytuacji gdyż wydaję album instrumentalny, nie posiadam swojej firmy więc nie będę miał kodu kreskowego na pudełku. Czy mogę zatem zgłosić się o numer ISBN tej płyty?

    1. Hej Krzysztofie.

      Na stronie: https://e-isbn.pl/IsbnWeb/start/poco.html jest dokładna informacja czemu można, a czemu nie zaleca się nadawania numeru ISBN. Zacytuję:

      „Aby nadać produktowi numer ISBN, należy odpowiedzieć twierdząco na trzy pytania:

      Czy jest to produkt oparty na tekście?
      Czy jest to produkt dostępny publicznie?
      Czy jest to publikacja monograficzna (wydawnictwo zwarte)?

      Publikacja monograficzna to wydawnictwo zwarte, zaplanowane przez wydawcę jako całość rozpowszechniana w dowolnej formie produktu. Może składać się z jednej lub z określonej, skończonej liczby części.”

      Myślę jednak, że jeśli potrzebujesz numeru ISBN to zawsze znajdzie się jakiś sposób. Pierwszy, który przychodzi mi na myśl to dodanie malutkiej książeczki (lub druk na okładce) do płyty, gdzie będą np. wiersze inspirowane Twoją muzyką.

      Drugi, to po prostu kupić kod kreskowy dla Twojej płyty. W linku poniżej jest cennik, a w zakładce „Zamów kod kreskowy” (na podanej stronie) znajdziesz inne informacje.
      https://www.gs1pl.org/cennik

    2. ISBN jest tylko dla ksiazek, czy to fizycznych, czy mowionych, czy elektronicznych. Muzyka ma swoj wlasny system numerowania/kodowania.

      Plus obowiazek wysylania ksiazek jest tylko wtedy jesli ksiazka jest wydawana na terenie Polski, moje nie beda, przynajmniej na poczatku, bo sa po angielsku. Zreszta te bezplatne egzemplarze wysyla sie tylko raz, wiec mozna sie poswiecic. Numery ISBN sa za darmo w Polsce i powinnismy sie cieszyc. W USA jden kosztuje 125 dolarow, 10 – 225 dolarow, a 100 za okolo 500. Plus oni tez musza wyslac darmowa ksiazke lub wiecej. Nie wiem,czy maja przymus uzywania ISBNow ale chyba nie.

      Mysle, ze warto miec ISBN. Wniosek jest latwy do zlozenia, przyznaja bardzo szybko bez problemow. Dostalam 100 numerkow bez mrugniecia okiem jako poczatkujacy wydawca ksiazek dla dzieci (self publisher).
      Bibioteki i ksiegarnie zamaWiaja ksiazki tylko z numerem ISBN, wiec moze sie dazyc, ze ktos cie skontaktuje zeby zamowic 100, 1000 czy 10000, nigdy nie wiadomo. Powodzenia wszystkim! Jest duzo zachodu z tym wszystkim, ale bedzie warto!

    1. Dziękuję za komentarz. Kwestia egzemplarza obowiązkowego i statusu wydawcy już wcześniej (słusznie) została poruszona w komentarzu. Egzemplarz obowiązuje wszystkich wydawców (niezależnie od posiadanego numeru ISBN), jeśli na egzemplarzu jest uwidocznione ich nazwisko lub nazwa. Co do przesyłek – naturalnie są one zwolnione z opłat, jednak otrzymanie potwierdzenia nadania (co byłoby dowodem nadania egzemplarzy) jest już usługą płatną.

      1. Zgapiłem się pisząc o samym ISBN-ie. Mój wkład do rozważań ogranicza się zatem tylko do przesyłki 😉

        O przesyłce jeszcze słowo. Brak opłat dotyczy również paczki pocztowej ekonomicznej. Czyli „jakiś” dowód nadania (chyba) zostaje?

        Zostaje jeszcze duuuuży kac po braku 17 egzemplarzy. Wiem to nie jest miejsce na narzekanie, nawet na „egzemplarz obowiązkowy”. Jednak instytucja EO w tej wersji jest … chora. Podobno mają nastąpić zmiany. Niektórzy jednak boją się, że ograniczenie EO spowoduje, że biblioteki nie będzie stać na zakup innych książek. Czyli wydawca jest sponsorem bibliotek. Proszę jeszcze pamiętać, że jeżeli jako wydawca wydrukujemy 1000 egzemplarzy „czegoś” i przyjdzie nam do głowy, że 20 będzie w wersji de lux, to „4. W przypadku gdy to samo dzieło wydawca publikuje w różnych standardach edytorskich, obowiązek przekazania
        egzemplarzy obowiązkowych odnosi się do standardu najwyższego.” Art 3.1.4. ;-(

  6. A co jeżeli chcę numer ISBN ale książka nie trafi do sprzedaży? Książka będzie wysłana do domów dziecka. A na jej produkcję zbieraliśmy pieniądze wspólnymi siłami i nikt nie liczy na zarobek. Pytam ponieważ fajnie mieć ten numer na okładce książki.

    1. Jeśli fajnie mieć numer, to może warto się pokusić. 🙂 To kilka egzemplarzy mniej na rozdanie, ale z drugiej strony książki bez numeru ISBN biblioteka raczej nie weźmie. Nie wiem jak jest z domami dziecka.

  7. Witam, a jak ma się konieczność wysyłania książek do bibliotek w sytuacji, gdy chcemy wydać wyłącznie E-book?

      1. Mam podobną sytuację do Marcina. Chcę wydawać zeszyty ćwiczeń do nauki języków wyłącznie elektronicznie. Czy wówczas mam obowiązek wysłania czegokolwiek do bibliotek? (pytam, bo napisałeś:”można wysłać”). Można, więc nie trzeba? Ten link w odpowiedzi nie działa, dlatego pytam. Pozdrawiam i dziękuję za pomoc!

  8. Dzień dobry, wszystko ciekawe i jak dla mnie – baaardzo na czasie, bo pojutrze jadę drukować swoją pierwszą książkę. rzecz w tym, że strasznie dziwną. Dotykowa, brajlowska, w nowej technologii. Środki na jej produkcję zostały uzbierane na publicznej zbiórce, a wydrukowany nakładzik (100 sztuk) tej bardzo, bardzo, bardzo drogiej książki zostanie rozdany szkołom i fundacjom zajmującym się edukacją i pomocą dzieciom niewidomym i niedowidzącym. Moje dylematy: 1. czy książka drukowana w przyszłości na innych materiałach, innym papierze, a może nawet nie papierze, tylko na syntetyku – będzie mogła być opatrzona tym samym ISBNem? 2. W książce nie ma strony tytułowej, stopki, nazwiska autora, wydawcy, projektanta (wiem, dziwne, ale mam na to uzasadnienie). Jedynym kontaktem, pod którym można znaleźć te wszystkie informacje jest wydrukowane na ostatniej stronie www i nazwa strony, która jest jednocześnie nazwą mojej marki, którą chcę rozwijać, nazwą kolekcji książek (10 tytułów) . Czy ISBN powinien się znaleźć pod tym www na ostatniej stronie? Na okładce będzie ciężko wydrukować, bo…jest też dziwna. A może naklejka? 3. Tym razem robię to jako osoba prywatna, ale wkrótce założę firmę i będę wydawać moje książki, w tym ten pierwszy tytuł – czy wówczas pula numerów przejdzie ze mnie – prywatnego self publishera, na mnie – firmowego self publishera? Tyle pytań i ja jedna, a druk za 2 dni…. 😮

    1. Dzień dobry. Gratuluję udanego przedsięwzięcia. 🙂
      Co do pytań.
      1. Z tego, co mi wiadomo różne wydania (np. różny format książki, przypuszczam, że inny materiał wykonania także) wymagają różnych numerów ISBN. Ale dopytałbym u źródła. W jednym z komentarzy Pani Katarzyna pracująca w Bibliotece Narodowej podawała adres mailowy do pytań i wątpliwości. bnisbn@bn.org.pl Możliwe, że taka nietypowa książka nie jest w ogóle książką, wtedy Egzemplarz Obowiązkowy wcale nie musi jej dotyczyć.
      2. I znowu, z tego co mi wiadomo – książka musi mieć pewne oznaczenia typowe dla książki (np. podany numer ISBN na tyle okładki – chyba nawet z kodem kreskowym, podejrzewam, że autora także podanego na stronie tytułowej). Z drugiej strony widziałem książkę (z numerem ISBN) wydrukowaną na etykiecie butelki, więc są na pewno sposoby przeskoczenia niektórych spraw. 🙂
      3. Co do puli. Jest ona darmowa, więc zdobycie nowych numerów nie jest jakimś wielkim problemem. Natomiast przypuszczam, że wystarczy zmiana danych (z prywatnych na firmowe) w profilu na stronie https://e-isbn.pl/IsbnWeb/. Sporo odpowiedzi powinno znaleźć się także tutaj: https://e-isbn.pl/IsbnWeb/start/poco.html

      Myślę, że warto zainteresować się tematem i dopracować szczegóły jeszcze przed wydrukiem. Szczególnie, że jest on bardzo, bardzo, bardzo drogi. 🙂

  9. Prowadziłem kiedyś pismo, miałem numer ISSN – wysyłałem do 20 bibliotek gratisy wtedy, kiedy mi się chciało, na ogół raz do roku wszystkie numery z danego roku. Czasem niektóre biblioteki ponaglały mnie, ale nigdy nawet nie grożono jakimiś karami.
    Czasem zdarzało mi się zapomnieć o którejś z bibliotek. Niektóre przypomniały sobie, jak już zamknąłem pismo, ale nie firmę, że im czegoś nie wysłałem. Odpowiedziałem, że nakłady się wyczerpały, a pismo zakończyło działalność i nikt mnie nie ukarał. Z ISBN musi być jeszcze większy luz, bo w przeciwieństwie do periodyku nikt nie wie kiedy ukaże się książka.

  10. Super artykuł – mega pomocny! Mam tylko pytanie a propos obliczeń – czy VAT (23 lub 5%) nie powinien też być dodany do ceny, za którą się sprzedaje książkę (czyli 37zł w przykładzie wyżej)? Wyższy VAT może też wpłynąć na mniejszą sprzedaż.

    1. Wspomniany w obliczeniach Vat dotyczy faktury od drukarni (czyli naszego kosztu). Do 37 zł trzeba doliczyć VAT (lub uwzględnić, że jest już wliczony w cenę), jeśli ktoś prowadzi firmę i jest Vatowcem.
      Ja nie jestem, więc Vat drukarni jest dla mnie tylko kosztem i nie wpływa na wyznaczanie ceny.

      Czy wyższy Vat może wpłynąć na mniejszą sprzedaż? Jeśli jest przerzucony na odbiorców docelowych to pewnie tak. W końcu raczej wolimy płacić mniej niż więcej. 🙂

      Pozdrawiam i dzięki za miłe słowa
      Łukasz

  11. Moje pytanie dotyczy tego do ilu bibliotek muszę wysłać po dwa egzemplarze? czy wystarczy jedna Biblioteka narodowa? w wypadku 10 numerów?

  12. Witam, myślę, że warto aktualizować ten artykuł o nowe przepisy VAT obowiązujące od 1 lipca 2020 r., inaczej wiele osób zostanie wprowadzone w błąd.

  13. Jeżeli dobrze zrozumiałem, to posiadanie numeru ISBN jest swego rodzaju „przepustką” ( sine qua non?) aby jakakolwiek biblioteka chciała przyjąć moją książkę do siebie? Opcja udostępnienia jednego egzemplarza „lubianej” przeze mnie bibliotece, a potem odsyłania licznych znajomych do niej, wydaje się atrakcyjna.
    Od kogo zależy przyjęcie takiego egzemplarza, gdy pochodzi on z zasobów prywatnych?

  14. Dzień dobry,
    W artykule jest błąd matematyczny:
    „ALE… jeśli zamawiasz wydruk książki to drukarnie policzą Ci aż o 18% taniej, jeśli nadasz książce ISBN.”

    Otóż jeśli netto koszt to 100zł, to z 23%vat koszt to 123zł, z 5%vat koszt to 105zł, zatem różnica to 18zł.
    100% to 123zł, zaś 18zł to nasz szukany x%, czyli x% = 18 * 100 / 123 = 15,44%,
    Zatem tak korzyść jest nieco (jednak znacząco) mniejsza.

  15. Ja wcześniej przeczytałem opis na inlabi.com – jest krócej i merytoryczniej,
    proszę wypunktować i nie mówić, że ISBN jest płatny, bo jak pan przeczyta ustawę to okaże się, że nie da się książki – która wygląda jak książkę „upychać” bez isbnu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button